wtorek, 11 grudnia 2012

Chleba i igrzysk



  
  Zastanawiam się czy ktoś przeprowadził badania dotyczące jakości spożywania śniadań przez Polaków w roku 2012. Zastanawia mnie to czy i ile kromek chleba je przeciętny Zieliński lub Klein , co dominuje podczas spożywania pierwszego, a dla niektórych przecież najważniejszego posiłku dnia. No i masa innych pytań, z których spokojnie można by ułożyć jakąś ankietkę standaryzowaną która posłużyłaby np. zamiast gazetki do wypełnienia przy kawie lub herbacie naturalnie.  Można śmiało wpisywać w komentarzach propozycje tzw. „Dobrego Startu” , jedzmy dobrze, zdrowo, a co najważniejsze DUŻO i CZĘSTO.
Nie jestem w posiadaniu wiedzy na temat wyników jakościowych/ilościowych dotyczących konsumpcji ale za to czytałem, słyszałem, że z kulturą u nas kiepsko . Nie chodzi o Savoir Vivre , choć w jakimś stopniu zawsze chodzi o pewnego rodzaju ogład lub takt. Chodzi o kulturę odbieraną, mieloną mentalnie, czytaną, wielbioną , rzucaną nań oko. Czyli o Sztukę , muzykę i inne takie tam, jest tego trochę. No i niestety lub stety często ową kulturę powiedzmy kradniemy sobie . Pytanie nieświeże brzmi : dlaczego kradniemy i jaki jest tego powód ?
Po pierwsze kradniemy , bo jesteśmy przyzwyczajeni. Dla przykładu : nie możemy znaleźć filmu online lub w empiku, to sobie go ściągniemy i po obejrzeniu nie wyrzucimy do kosza tylko tak sobie leży, czeka aż przyjdzie Kasia, Basia czy Wujek Józek i zobaczy i powie „O! masz ten zaje fajny film , wrzuć mi na pendrive’a”. No i wrzucimy, co zrobisz… nic nie zrobisz! Jak żyć Panie Premierze?!
Po drugie : Jak żyć ?..  skoro filmy są drogie, muzyka droga, teatr drogi i denny, opera nudna i cholernie droga, drogi zaśnieżone…
No to se zassam muzyczkę żeby było lepiej, raźniej. Wszystko to o czym piszę nie jest hipokryzją, ponieważ pytanie drugie brzmi : Dlaczego  kupujemy Chleb który jest niezbędny a kradniemy coś zbędnego do życia. Nie prawda , że zastanawiające ?... Z czego wynika taka postawa ? jest to , tak czuję, powiązane znowuż z wyznawaniem pewnego modelu .
Model wyznawany brzmi następująco : bogaty brunet zaopatrzony we wszystkie niezbędne gadżety, wysoki i zadbany, najedzony , napity , wykształcony . Taki model stoi w pokojach nastolatek, starców , Kobiet , mężczyzn, dzieci i nie robi nic tylko straszy. Model łączy się z nami za pomocą szklanego pudła lub innych przekaźników.  I nie uciekniesz od tego no chyba…
…chyba , że wyłączysz wszystko co gra i śpiewa , co pisze, komentuje, co mówi czyli krótko mówiąc pakuj Mandżur i wypad na Alaskę. A ponieważ bilety lotnicze  nie takie tanie, trzeba się nam przyzwyczaić do tego, że wpadłszy w pewnego rodzaju nałóg należy się profilaktyka, no i niestety ale wydaje mi się że pozostało tylko tzw. harm reduction. Polegałoby ono w moim odczuciu mniej więcej na dopuszczaniu pewnych form legalizacji i ogólnodostępności jakże potrzebnego do życia towaru jakim jest kultura. Skoro więc rozdają chleb głodnym , dlaczego by nie rozdawać kultury w przystępniejszej formie ?
Są propozycje zmiany, a to abonament płacony z góry na dowolny transfer plików, a to akcja redukcji ceny zagranicznych muzyków , akcje typu „kup dwa zapłać za jedną”. Ale to wszystko może nie wystarczyć w obliczu prawdziwej wielowymiarowej promocji kultury, popkultury , bo to co jest atrakcyjne , ładnie opakowane będzie po prostu przyciągało. Oczywiście abstrahuję od bardzo ciekawych przypadków gdy artysta(autor) sam , lub za namową upowszechnia swoje dobra do swobodnego dostępu. W ogóle nie zajmuję się swobodnym dostępem bo to temat rzeka, nie ma czasu, trzeba biec, trzeba uczestniczyć w wyścigu ,w popędzie.
Ale wróćmy do kromki chleba nasmarowanej na początku tego felietonu. Czy gdyby kromka chleba posiadała swój własny kanał na youtube , profil na fejsie , reklamę na bilbordzie itp. Czy byłaby bardziej atrakcyjna ? czy kupiłabyś/kupiłbyś tych kromek jednego dnia tyle ile wystarczyłoby do wykarmienia pułku wojskowego ? Wydaje mi się, że nie… Kromka ma to szczęście , że nie potrzeba jej promocji , no chyba że znajdzie się jakaś marmolada , która powie „ja smakuję na chlebie najlepiej”. Niestety zbyt często wierzymy marmoladzie…


                                                                                                                                          Karol Zieliński

poniedziałek, 3 grudnia 2012

KrytyczNIE



  Tak myśląc i myśląc o czym by tu napisać i czym się podzielić , dochodzę do wniosku, że nie jest to wcale proste zadania. Ba,  powiedziałabym, że całkiem nawet trudne, bo uczulona w ostatnim czasie na powszechne narzekanie, które w moim środowisku osiągnęło jakiś punkt krytyczny obiecałam sobie że dość dość dość, narzekać nie będę! Wobec tego przydałoby się napisać o czymś pozytywnym… lecz jakoś tak dziwnie w otaczającym ( być może tylko mnie) świecie pozytywnych rzeczy jest mało, a może tylko ja widzę mało,  dlatego też niezmiernie ucieszył mnie fakt, że jednak nie do końca tak jest, że jednak niektórym się chce i nawet tym, że im się chce mają ochotę podzielić się z innymi i co więcej zachęcić ich żeby im też się chciało. Dlatego Brawo! Bo zauważę, że ( z całym szacunkiem dla pracujących „do szuflady”, cichych społeczników) „dzisiejszemu pokoleniu” ( podkreślę że wiem,  iż mocno uogólniam) chce się nie wiele, a wolą za to siedzieć i marudzić. Zapewne wielu zapyta z czego wysnułam takowe wnioski, no więc aby uargumentować swoje zdanie przetoczę taki jedne konkretny przykład. Otóż w ostatnim czasie jedna z gdańskich galerii zorganizowała niezwykle ciekawe warsztaty krytyczne. Nie dosyć, że za „friko” można było się czegoś nauczyć to jeszcze spotkać  tzw. „gwiazdy” polskiej krytyki ( przynajmniej dla mnie są to autorytety) . Z zaangażowaniem i wielce ucieszona że dostałam się na te zajęcia ( liczba miejsc ograniczona do 10) pobiegłam do galerii  i… uwaga… nie dość że nie spotkałam tam żadnej osoby studiującej kierunki pokrewne, żadnej z osób które publicznie okazują swoje zainteresowanie i sztuką i jej krytyką, to co więcej ( o zgrozo) na warsztatach stawiło się uwaga… 7 osób. Tak więc wydaje mi się że,  moje spojrzenie na pewne społeczności jest jednak prawdziwe i tylko utwierdziło mnie to w przekonaniu jak mało nam się chce dać coś od siebie… no ale cóż, gratuluje tu tylko tym, którzy nie mając o wielu rzeczach zielonego pojęcia uważają się za profesjonalnych krytyków, co więcej są przekonani o swoich racjach, zdolnościach i zapewne wrodzonej intuicji, a jak pokazuje przykład przygotowania wystawy pewnej aukcji chyba grubo się mylą…. No ale cóż.. miałam nie marudzić, a skończyło się jak zwykle mam tylko głęboką nadzieję, że jednak to ja grubo się mylę i nie potrafię zauważyć zaangażowania innych… 


                                                                                                                                        Justyna Machnio

Wesołej owieczki i smacznego bałwana , czyli czarujące życzenia




   Może nie jest to za świeży temat, to co mi się napatoczyło dzisiejszym, leniwym porankiem iławskim. Pomijając wszelkie zbędne historie , które powtarzają się w cotygodniowych odstępach czasu, powroty tu i tam , są pewne rytuały które lubię i cenię. Na przykład lubię i cenię kupowanie ( wróć, lubiłem i ceniłem kupowanie) pewnego tygodnika, mniejsza jakiego. No ale mniejsza o te wszystkie detale do tego , co wydarzyło się na jednej ze stron owego owianego tajemnicą pisma. Otóż pojawiły się czary! I to czary nie byle jakie , czary czarujące!
Czary mary i hop siup a tu na stronie bykiem lub nawet wołem wymalowane życzenia magicznych świąt Bożego Narodzenia . Bykiem i wołem wymalowane tło , które niestety nie kojarzy mi się z klimatem Betlejem jakieś 2000 lat wstecz. I to wszystko zaserwowane przez instytucję , mniejsza jaką bo nie chodzi o to by się pastwić na ów pastwisku tylko żeby się zastanowić, nie wypaść tylko wpaść w dialog z impetem w rozkręcony i rozżarzony dyskurs przedświąteczny.
Tak tylko dla przypomnienia. Święta, które obchodzimy prawda za chwil parę są Świętami Chrześcijańskimi , choć ciocia Wiki szturcha mnie i upomina , że część symboli i obrzędów posiada korzenie wychodzące z kultów pogańskich. Ten szturchaniec  nie zmienia faktu że obchodzimy Święto Narodzenia Boga, mówiąc obchodzimy mówię o osobach wierzących , sprawa czytelna.  Świadomie pomijam sprawę ludzi niewierzących , którzy oczywiście mają prawo do przeżywania fajnego czasu wśród bliskich osób, życzenia sobie „zdrowych świąt” itd. Nie o to chodzi w tym całym pogmatwaniu , które wynika z raczej z pewnej niezgodności rzeczowej bardziej niż z ukrytego programu o motywach okultystycznych.
Śmieszne i kuriozalne jest dla mnie porównywanie pewnego faktu religijnego , a mówiąc bardziej neutralnie , pewnej tezy z antytezą. Skoro więc tezą jest Boże Narodzenie , powiązane z Nauką Chrześcijańską, to jak można życzyć komuś, powiedzmy Księdzu Proboszczowi żeby przeżywał je magicznie, czyli wbrew temu jaka jest nauka Kościoła. Powtarzam, to wszystko tyczy się osób zainteresowanych , czyli obchodzących konkretne Święta, Święta Bożego Narodzenia.
Inaczej i jakże bardziej przejrzyście wyglądałby komunikat sformułowany w tzw. Tonie laickim. Podobno takie praktyki stosuje się już w Polsce w korporacjach , szczególnie nastawionych na współpracę zagraniczną, w celu uniknięcia tzw. „obrazy uczuć”. No i niech tam… powiedzmy przykład : „rodzinnych świąt”( bez zaznaczenia jakich świąt co samo w sobie już jest pewną nieścisłością ale pal sześć  ).  Najwyraźniej w komunikacie który miałem okazję przeczytać zabrakło pewnej precyzji myślowej, lub ostatecznie jest to jedną wielką głupotą i zbędne są moje rozważania.  To trochę tak jakby 97 letniej staruszce życzyć „100 lat”…
Oczywiście z tej anegdoty wypływa szeroki kontekst z jakim mamy obecnie do czynienia w Galeriach, prasie, telewizji . To już się trochę przejadło, dlatego na wstępie zaznaczyłem że jest to temat może i niemodny, pojawiający się niestety lub stety rokrocznie. Chodzi wiecie sami o co, o te wymysły na prześciganie się w formowaniu Świąt na modłę laicką , sprasowaną, na kulturę (jak mawiał Z.Melosik) Instant. Niektórym to pasuje takie dostosowanie się do szybkości zmienianych wystaw, ale mieszanie znowu pewnych czynników związanych z Chrześcijańskimi dogmatami i wrzucanie ich do wspólnego kotła ze zwykłym, choć momentami właśnie magicznym czyli rytualnym pościgiem konsumpcyjnym nie daje rady i bardzo często wygląda śmiesznie, tak jak wymalowana kartka z barankiem, żłóbkiem i życzeniami „ wesołej owieczki  i  smacznego bałwana”

                                                                                                                                          Karol Zieliński




sobota, 1 grudnia 2012

Pierwsze koty za płoty czyli co wypocisz to cię wzmocni




  Podobno żyjemy w bardzo klaustrofobicznym świecie, w zamkniętej bańce o charakterze lokalnym bądź globalnym , o strukturze gry planszowej w dizajnerskim opakowaniu . Wszystko to, podobno, odgrywa się codziennie, co chwilę, pod postacią teatralnej maski , z uformowanym kołnierzem , z wyprasowaną posturą na baczność Tobie i Sobie . Podobno istnieją dwa typy ludzi : wierzący i niewierzący, z czego w pierwszej grupie znajdują się wierzący trochę, trochę bardziej i fanatycy ze słowami o sile rażenia kałasznikowa lub pistoletu na wodę, jednocześnie wody nie lejąc. Z drugiej strony zaś ( zaś to taka podobno nie modna moda wiejska ) lub otherside  niewierzący to podobno ludzie wyzwoleni, intelektualnie połechtani , szczytujący parę razy w zależności od zdobywanych szczytów . Podobno szczytują lepiej ponieważ nie posiadający siatki moralnej , tych ów całych śmiesznych przykazań i nakazów nie wiadomo po co i z czym to jeść. Lepiej nie jeść, lepiej ucztować, biesiadować. Podobno biesiada jest najlepszym sposobem na bóle życia.
Podobno zasłyszano że w zasadzie nie bardzo jest dziś ufać własnemu chomikowi w klatce, gdyż ten psotnik lubi smak ludzkich paznokci.  Podobno , ale to już temat tabu, podobno… nie można dziś ufać praktycznie nikomu!. Ksiądz kłamie, Ojciec kłamie, Telewizor i gazeta kłamczuchy że hej , matka ojciec córa babka wuj stryj kundel kura, wszystko stworzenie nie jest w stanie w najmniejszym stopniu przypilnować nam walizki na dworcu PKP , a co dopiero kupić a jakże zgniłe jabłko na straganie. Podobno nawet już nie produkują jabłek, teraz jabłka się chowa i zamyka, dzieli i zamraża i tak w kółko, zielone, czerwone, zielone, białe..ups…
Podobno za prowadzenie bloga o obraźliwym tonie można wylądować w piekarniku na ileś tam minut, nie pamiętam przepisu, ale można znaleźć w kodeksie . Podobno wyszedł jakiś krem na Wirujące Kamienie nerkowe , tyle że nie za bardzo wiadomo kto może sobie pozwolić na taki luksus , chyba jedynie James Bond i panna Moneypenny, lub Benny Hill albo Jaś Fasola, ostatecznie Matka i Córka podzielone. A może Andy Warhol raczył będzie odwiedzić w końcu stolicę, bo podobno przed pałacem prezydenckim już szykują wielkiego banana pod którym można by stać i obierać nań 24 h na dobę.
Podobno koniec świata nastąpi ,gdy wszyscy Milionerzy od wujka Putina tak nakopią , Zagrzebią w ziemi od tych tam podobno schronów, że prędzej czy później dokopią się do Chin. I wtedy będzie Sajgon.
Podobno pada śnieg a to znak, że coś się dzieje…


                                                                                                                                          Karol Zieliński

  Wstając rano nawet nie wiemy ile informacji przepłynie przez naszą głowę. Ściek nikomu niepotrzebnych wiadomości wtłaczanych do głów z siłą młota pneumatycznego. Telewizja, radio, gazety, wszyscy w pogodni za jak najdrastyczniejszym newsem. Najlepiej kilka trupów wbitych kometą w wyspę Sobieszewską! 400 ofiar zatrutych gazem rozweselającym! Wszystko przyprawione szczyptą pieprzu reklamowego i garścią politycznej soli dla smaku. Jak Majowie będą mieli skuteczność przepowiedni porównywalną do naszej kadry piłkarskiej ominie nas największa orgia medialno-apokaliptyczna. Jakim kłamstwem okażą się wszystkie promocje na koniec świata. Ludzie schowani w bunkrach w RPA będą musieli pogodzić się z losem frajerów ukształtowanych globalnym newsem. 
  Nasz blog nie będzie owładnięty nekrofilną żądzą kolejnej sensacji. Będzie to raczej miejsce Ulisesowskich strumieni świadomości zahaczających o tematy sztuki, muzyki, technologii. Znajdzie się też miejsce na opisywanie naszych pasji i rozstrzyganie sporów. Sporów powstałych w skutek zdarzania się naszych jakże różnych przekonań i poglądów na wiele spraw.


                                                                                                                                              Dawid Klein